Wzorce
Już od niemowlaka, rodzice powinni znać odpowiedź na pytanie, czego życzą swojemu dziecku i zgodnie z tymi życzeniami je wychowywać, choć nie do końca lubię to słowo, bo wychowanie kojarzy mi się z chowem, z panem i z niewolnikiem, z władzą, z kimś wyżej i z kimś niżej, a tak pojmowane rodzicielstwo sieje destrukcje. Kolejnym określeniem, jakim jest socjalizacja, również się brzydzę, bo oznacza przystosowanie jednostki do życia w społeczeństwie, dopasowanie dziecka w ramy systemu, w to, co wypada, w to, co narzucone i przekazywane z pokolenia na pokolenie, celem socjalizacji jest dopasowanie, a więc niebrane jest pod uwagę, to co jest najważniejsze, a tym czymś, jest indywidualność, a więc wyjątkowość jednostki, jest ona często zabijana poprzez właśnie socjalizację, nie istnieje nic, co byłoby dla mnie głupsze, lepszym, zatem słowem będzie towarzyszenie, to słowo kojarzy mi się z dojrzałością, rodzice którzy towarzyszą dziecku, to rodzice, którzy rozumieją swoją rolę, a więc dbają tylko o jedną rzecz: wspierają to, by dziecko mogło być sobą, więc potrafią słuchać swoje dziecko, są asertywni, a więc potrzeby dziecka są równie istotne, jak potrzeby rodziców, a gdy jest niemowlakiem, małym bobaskiem, małym dzieckiem, jest na pierwszym miejscu, tak się buduje poczucie bezpieczeństwa, zdrową bliskość, która bardzo jest związana z poczuciem własnej wartości.
Jeśli rodzice chcą, by dziecko doświadczało szczęścia, zdrowia, spełnienia, budowało piękne relacje, bo chyba każdy z nas tego życzy swoim dzieciom? Potrzeba tylko jednego, dać im taki wzorzec. Ale większość, nie daje im tego wzorca, żyjąc być może w przeświadczeniu, jakoś to będzie. Jakoś na pewno, a czy będzie jakość, okaże się.
Jeśli dziecko niedostanie wzorca, jak być szczęśliwym, ma oczywiście szansę być taki, ale będzie musiało poświęcić czas na to, żeby ten wzorzec zbudować, odnaleźć go w sobie, bo szczęście to my, nasze jestestwo, nie ma ono za dużo wspólnego z tym, co na zewnątrz, droga do budowania wzorca, być może nie będzie usłana różami, być może, będzie to czas budowania kariery, a dorosłe dziecko będzie musiało zająć się budowaniem poczucia własnej wartości, jak zajmujemy się jednym, niekoniecznie możemy zająć się czymś innym.
Powstaje więc bardzo ważne pytanie, jak ten wzorzec przekazać?
Odpowiedź jest prosta, swoim życiem, swoją codziennością, tym jak traktujemy dziecko, jak traktujemy siebie, partnera, partnerkę, tym jak żyjemy. Jeżeli odmawiamy dziecku, ciągle tego, na co ma ochotę, ma ochotę jeść, a my uważamy, że to nie pora, ma ochotę założyć taki ciuch, a nie inny, a my wiemy przecież lepiej, ma ochotę iść na spacer, cieszyć się słońcem, nie, ma siedzieć w domu, zmuszając dziecko, do naszego widzi mi się, uczymy go w ten sposób, że nieważne są jego potrzeby, ważniejsze są, nasze pomysły, niż dziecka, a przecież najważniejsze dla kochających i dojrzałych rodziców, powinno być to, żeby dziecko samodzielnie myślało, słuchało swojego ciała, jego potrzeb, bo ciało jest mądre, słuchało swojej intuicji, serca, bo to nasz przewodnik, po prostu siebie, odmawiając mu szczęścia, dajemy mu sygnał, że to w porządku, że jest nieszczęśliwe, niezadowolone. Dajemy mu sygnał, dobrze się dzieje jak jesteś nieszczęśliwy, akceptujemy to, płacz, ile chcesz, ale gdy jesteś szczęśliwy, to nie, to trzeba zniszczyć, zabrać Ci, zabronić, oddzielić.
Czy to jest w porządku i czy tego naprawdę chcemy?
Dajemy dzieciom taki wzorzec, ponieważ sami go otrzymaliśmy, ta destrukcja jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jeśli nie chcemy tego przerywać, chcemy by nasze dzieci były niewolnikami, nieudacznikami, ofiarami, katami, i ten wzorzec przekazywały następnym pokoleniom, nic nie trzeba w swoim życiu zmieniać, można wszystko robić po staremu: obwiniać, krytykować, upokarzać, rozkazywać, żądać, nie słuchać, tylko narzucać, bić, krzyczeć, nie szanować woli dziecka, traktować rodzicielstwo jak władzę, siebie jako pana, a dziecko jako poddanego, partnera/kę również jako własność. A jeśli życzymy swoim dzieciom pięknego życia, to podarujmy im takie dzieciństwo, czy w życiu dorosłym, skorzystają z tego wzorca, czy też nie, ich sprawa, ale dajmy im go w dzieciństwie, jak będą chciały skorzystać, to będą mogły, budujmy z nimi relacje z poziomu równości, bo przecież jesteśmy równi, życie jest wartością bezwarunkową, nie ma lepszego i gorszego życia, są tylko takie życia, które są przebudzone, wtedy wiedzą, że jesteśmy jednością i takie które wciąż śpią, a więc żyją w oddzieleniu, nawet będąc z kimś, są samotni, ale i tak, wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, ci którzy śpią i ci którzy się przebudzili, są braćmi i siostrami. Kontynuując, pozwólmy ponosić dzieciom konsekwencje za własne decyzje, pozwólmy im doświadczać, tego, czego chcą doświadczać, oczywiście nie mam na myśli, zawsze i wszędzie róbta co chceta, nie wyobrażam sobie rodzica, który nie reaguje, gdy dziecku grozi krzywda, w postaci np. poparzenia ręki, bo dziecko chce włożyć rękę do kominka, piszę w taki sposób, bo przecież każdy z nas ma zdrowy rozsądek, choć czy jest on zawsze zdrowy, to można dyskutować, sprawa indywidualna, jak człowiek zraniony, chory, zagubiony, to i z rozsądkiem będzie podobnie, pisząc, pozwólmy im doświadczać, tego, czego chcą doświadczać, mam na myśli inne doświadczenia, zwykłe, takie dnia codziennego, w zależności od wieku, to będą inne potrzeby, a więc inne doświadczenia, jednak od małego dziecko powinno móc wyrażać swoje zdanie, potrzeby, poglądy i powinny być one brane pod uwagę przez rodziców, dziecko ma być samodzielne, coraz bardziej samodzielniejsze, a nie zależne, pozwólmy więc dzieciom eksperymentować, rzeczy które popsują nie mają znaczenia, to tylko rzeczy, znaczenie ma ich ciekawość, to, że dociekają prawdy, najważniejsze jest to, żeby tego dociekania prawdy w nich nie zabić, wspierajmy to, by nie musiały przy nas udawać, wspierajmy to, by mogły być sobą, mówić co myślą, co czują, nie oceniajmy tego i nie wysyłajmy komunikatów:” tylko moje zdanie jest najważniejsze, masz robić to, co Ci każe”, „ ja wiem lepiej”, tak się wychowuje właśnie niewolnika.
Zdajmy sobie sprawy z jednego faktu, jedynym zadaniem rodziców jest: zbudować poczucie własnej wartości dziecka, nie pozwolić by została zabita jego indywidualność, wyjątkowość, bo to każdego z nas największy skarb. Gdy jesteśmy dorośli, największym naszym nieszczęściem, jest to, że robimy to, czego nie kochamy, jesteśmy często, z kimś, kogo nie kochamy, mieszkamy tam, gdzie nie chcemy, żyjemy nie swoim życiem, wypalamy się, to mogą być powody depresji, a nawet samobójstw. Rodzicielstwo to najodpowiedzialniejsze zadanie jakie istnieje, do którego należy się przygotować, do tego trzeba dojrzeć, bo kształtując tego małego człowieka, wpływamy nie tylko na jego dorosłość, ale i kształtujemy przyszłe pokolenia, to nie jest sprawa prywatna, to dotyczy nas wszystkich, bo mamy na siebie wpływ, mieszkamy w społecznościach. A jeżeli, tak jak większość, nie przygotowała/eś się do rodzicielstwa, cóż, możesz dziś zrobić?
Usprawiedliwiać się, nie byłem gotowa/y, to nic nie wnosi, a to, co wiele wniesie i będzie dobrym początkiem, to przeprosiny, możesz przeprosić swoje dziecko, za to jak je traktowałeś, bo przecież na to nie zasługiwało, kto zasługuje na to, żeby być ranionym? Kto zasługuje na to, żeby powodować w nim napięcie, stres, strach? Kto zasługuje na to, żeby tak go traktować, by przez nas płakał? Kto zasługuje na obojętność, brak miłości i czasu? Jest ktoś taki?
Przeproś też siebie, za to jak siebie traktowałeś, bo przecież innych, traktujemy dokładnie tak, jak siebie, jesteśmy również w stanie zobaczyć, w innych to, co było, bądź jest, w nas, więc często, opowiadając o innych, opowiadamy o sobie, zwróć na to uwagę, szczególnie gdy wydajesz ocenę na temat osoby, na temat niezadowolenia z relacji, z tego, co otrzymujesz, bo tam jest rozwiązanie, możesz to, co powiedziałaś/eś, o tej osobie, powiedzieć jeszcze raz, ale w liczbie pojedynczej, a dostrzeżesz, na jakim aktualnie jesteś poziomie i nad czym powinieneś popracować.
Wracając do odpowiedzi na pytanie, co można zrobić, gdy dziecko już przyszło na świat, a my jesteśmy zaskoczeni, niegotowi?
Zacząć od siebie, bo zmianę zawsze zaczynamy od siebie, i tylko wtedy może ona mieć miejsce, zacząć od zbudowania siebie, uzdrowienia ran, pokochania siebie, bo ranią ci, którzy sami zostali zranieni, nie mogą dać miłości ci, którzy sami siebie nie kochają, zmiana nie będzie miała miejsca, gdy będziemy obwiniać innych, a szczególnie dziecko, ono nie jest niczemu winne, to co się mu przydarza, to jak reaguje, jest bardzo związane z tym, jak jest traktowane. Do zmiany potrzeba jedynie i aż szczerości, przyznania się do błędu, przeproszenia i starania się, by więcej go nie popełniać.
Dzieci potrzebują od rodziców przede wszystkim miłości, potrzebują czasu, potrzebują przestrzeni do budowania siebie, swojego świata, wsparcia, potrzebują szczęśliwych rodziców, spełnionych, zadowolonych, a jeśli jesteśmy nieszczęśliwi, wewnętrznie niezbudowani, sfrustrowani, nerwowi, napięci, zastraszeni, agresywni, to tylko to będziemy w stanie zaoferować osobą z naszego otoczenia, w tym, dzieciom, czy takiej właśnie dorosłości im życzymy?