Zamiast dlaczego, pytaj, po co?
Dlaczego ja? Dlaczego mnie to spotkało? Za jakie grzechy? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Brzmi znajomo? Dla mnie, aż za bardzo. Na szczęście, albo kilka szczęść:) na pewnym etapie zrozumiałam, że to pytanie, w takim kontekście zadane nie ma sensu, a co więcej prowadzi zamiast do zrozumienia i uczenia się z danego doświadczenia, do cierpienia.
Dlaczego tak twierdzę? 3 lata temu mogłam zadać pytanie, dlaczego to ja zachorowałam? Kilkanaście lat temu, dlaczego doświadczałam mobbingu w szkole? Dlaczego doświadczałam patologii w domu?
Na pewno pomocne było pytanie, dlaczego moi rodzice tak mnie traktowali, bo odpowiedź na to pytanie, przyniosła zrozumienie ciągu zdarzeń z pokolenia na pokolenie, ale już pytanie dlaczego mnie to spotkało, w kontekście żalu, pretensji, sensu nie ma. Na pewno dostrzegasz różnicę. Ja też dostrzegam i z tego powodu postępuje sensownie i zadaje pytanie, po co? Albo czego się mogę z tych doświadczeń nauczyć, czego się właśnie dowiedziałam o sobie, co mogę następnym razem zrobić lepiej, inaczej, żeby mieć lepszy efekt?
Zamiast biadolić, że mnie to spotkało, mieć pretensje, żal, żyć traumatyczną przeszłością, czy niewypałami. Wyobrażasz to sobie? Zero poczucia winy, zero narzekania, zero żalu! A zamiast tego nauka i wnioski. I nieustannie do przodu! Spójrz jakie mam wnioski i czego się nauczyłam ze swoich kilku doświadczeń. Dzięki chorobie, jestem dziś bardziej świadomym człowiekiem, co ciekawe, nie tylko w kwestiach zdrowotnych, świadomość to największe szczęście dla mnie. Dziękuję za nią, bo nauczyłam się wiele i dziś dużo lepiej traktuje swój organizm.
Po co mnie spotkała? Zapewne, po to żeby mnie przebudzić, bo spałam w bardzo głębokim śnie, nie widząc co się dookoła mnie dzieje, a to poważny problem, pewnie też była konsekwencją wcześniejszych decyzji z całego mojego życia, decyzji moich rodziców względem mnie, które w większości były katastrofą. Dzięki mobbingowi i wychowaniu w patologicznej rodzinie nauczyłam się, dostrzegłam co nie działa, jak nie chcę być traktowana, a tym samym dowiedziałam się jakie chce relacje tworzyć, jaka atmosfera mi sprzyja i zbudowałam takie właśnie partnerstwo oparte na miłości, zaufaniu, szacunku, a w domu tego nie widziałam.
Po co mnie to spotkało? Może właśnie po to, bym potrafiła to robić, co dziś czynię, może była to konsekwencja poprzednich wcieleń, na pewno nic nie dzieje się bez przyczyny, nie zawsze od razu są one zrozumiałe. Gdybym zadawała wciąż pytanie dlaczego mnie, to spotkało, użalała się nad sobą, żyła traumatyczną przeszłością w teraźniejszości, nie byłabym na pewno dziś w tym miejscu, w którym jestem, nie mogłabym pomagać innym w odzyskaniu poczucia własnej wartości, nie cieszyłabym się coraz lepszym zdrowiem, relacją z partnerem opartą na miłości bezwarunkowej, a nadal bym cierpiała i umierała do śmierci.
Czy dostrzegasz ten potencjał? Nasuwa mi się wniosek, że: Nie jest aż tak ważne co doświadczamy, ważniejsze jest, które zadajemy pytanie, dlaczego, czy po co?